List otwarty: W ubiegłym roku, 6 sierpnia na Plaży Mamry w Węgorzewie doszło do tragedii. Utonął 19-letni, wysportowany, wysoki chłopak, pierworodny syn swoich rodziców.
Doskonale pływał, chciał zostać ratownikiem wodnym. Dlaczego zginął? Czy mógł przeżyć? Dlaczego znaleziono go dopiero następnego dnia? Cywilne Biuro Śledcze przeprowadziło w tej sprawie śledztwo dziennikarskie. Jego wyniki są szokujące. Przedstawiamy je w nadziei, że w tym roku błędy zostaną usunięte, a na pięknej plaży miejskiej w Węgorzewie już nikt nie utonie.
Bulwersujące fakty:
Feralnego dnia najbardziej doświadczony ratownik, przełożony pozostałych ratowników, również ratownik medyczny opuścił stanowisko pracy przed czasem. Pojechał do innych zajęć. Zszedł z plaży ponad pół godziny za wcześnie. Powinien pracować przynajmniej do godziny osiemnastej. Ofiara utopiła się niedługo po jego odejściu. Młodzi ratownicy również zaczęli się zbierać. Tymczasem w wodzie było jeszcze mnóstwo osób. Był upalny dzień.
Dziewiętnastolatek, który utonął pływał w miejscu wytyczonym, jako kąpielisko. Ale wytyczonym niezgodnie z prawem. Kąpielisko było zbyt daleko pociągnięte w głąb jeziora. Powinno sięgać nie dalej niż pięćdziesiąt metrów od brzegu. Sięgało ponad siedemdziesiąt metrów od brzegu. Gdyby przepisy nie zostały złamane chłopak byłby na płytszej wodzie i najprawdopodobniej ocaliłby życie.
Jak ustaliliśmy młody mężczyzna tonął najprawdopodobniej dość długo. Pomocny w dalszym wyjaśnianiu tej sprawy może być monitoring, który obejmował wodę. Chłopak walczył. Możliwe, że odbijał się od dna. W tym czasie ani pozostali ratownicy, ani nikt z kąpiących się nie zauważyli dramatu. Problemy w wodzie mogły być spowodowane zachłyśnięciem. Ofiara była trzeźwa, nie była pod wpływem narkotyków.
Tragicznej śmierci można było uniknąć, gdyby ratownicy wypełniali swoje obowiązki. Jeden z nich powinien pływać łodzią za linią graniczną kąpieliska. Wzdłuż tej linii. Wtedy miałby szansę zobaczyć tonącego. Ratownika tam nie było, a łódź leżała na uboczu nieużywana.
Po wejściu w życie najnowszych przepisów, większość ratowników musiała uzupełnić swoje kwalifikacje. Ustaliliśmy jednak, że w całym kraju pracuje wiele osób, które nie mają nawet świadomości, że muszą to zrobić. Naszym zdaniem zasadne jest sprawdzenie, czy ratownicy, którzy pilnowali tej konkretnej plaży byli w ogóle ratownikami w myśl obowiązującego prawa? Obecnie, każdy ratownik musi posiadać np. ukończone szkolenie KPP czyli szkolenie z zakresu Kwalifikowanej Pierwszej Pomocy. Zasadne wydaje się sprawdzenie, czy ratownicy pełniący dyżur na kąpielisku w Węgorzewie, spełniali wymogi prawne? Czy sprawdzono ich kwalifikacje przed zatrudnieniem? Czy należeli do uprawnionych podmiotów? I czy w ogóle w czasie, kiedy doszło do tragedii pracowali zatrudnieni na umowy?
Mamy nadzieję, że postępowanie, które prowadzi prokuratura wyjaśni sprawę w bardzo szerokim zakresie. Tego wymaga interes społeczny. Nie można skupiać się na samych ratownikach. W tej sprawie ktoś bowiem zarządzał obiektem. Ktoś uznał, że spełnia on wszelkie warunki bezpieczeństwa i oddał go do użytkowania. Ktoś podpisał odpowiednie dokumenty. Mimo to, poza opisanym już zbyt dalekim wysunięciem kąpieliska w głąb jeziora problemów było więcej. Absolutnie nieprzystosowane do akcji ratowniczej było np. tzw. „podwyższone stanowisko obserwacyjne”. Przebywający na nim ratownicy, ruszając z pomocą ani na chwilę nie powinni tracić z oczu tonącego. Na Plaży Mamry stanowisko to usytuowane było tymczasem na... pierwszym piętrze, na balkonie budynku. Ratownik, który rozpoczynał akcję musiał przebiec przez pokój, korytarz, zbiec schodami na dół. W tym czasie nie wiedział, co dzieje się z tonącym.
Ustalenia Cywilnego Biura Śledczego pokazują wiele nieprawidłowości. Cały czas czekamy na kolejne informacje związane ze sprawą. Oczekujemy też odpowiedzi na pytanie, czy w tym roku uchybienia zostaną wyeliminowane? Czy zarządzający kąpieliskiem (wybudowanym za ogromne pieniądze) zapewni należyte bezpieczeństwo osób korzystających z tego obiektu? Czy dopilnuje, aby przestrzegane były przepisy prawa? Czy zatrudni odpowiedzialnych, dobrze wyszkolonych ratowników, którzy należycie będą wypełniali swoje obowiązki? Czy wyciągnie wnioski z tej tragedii, by już więcej nikt nie stracił życia w miejscu, gdzie powinno być bezpiecznie? Kiedy ratownicy przestaną napinać mięśnie i obnosić się z opalenizną, a zaczną sumiennie wykonywać obowiązki, wynikające z umowy o pracę, z ratowniczej przysięgi i moralnej odpowiedzialności? Postulujemy też, aby przed otwarciem sezonu ratownicy opracowali plan działania w przypadku sytuacji alarmowej. Dokładnie przećwiczyli, kto gdzie ma biec, kto ratować? Jak koordynowana ma być akcja ratownicza? Przećwiczyli nie na pustej plaży, ale najlepiej w warunkach naturalnych, kiedy w około są ludzie. Również oni skorzystają, dowiedzą się, jak się zachować, co oznacza dźwięk gwizdka? Zespół przygotowany powinien być tak, aby w razie nieszczęścia działał profesjonalnie a nie wpadał w panikę. Ratownicy na plaży nie mogą być przypadkową zbieraniną ludzi, ale dobrze przeszkolonym i zgranym zespołem, który spełnia wszelkie wymogi Ustawy o bezpieczeństwie osób przebywających na obszarach wodnych.
Niestety dane, którymi dysponuje Cywilne Biuro Śledcze są zastraszające. Pilnujcie się w wodzie, bo możliwe jest to, że jeśli zaczniecie tonąć będziecie zdani sami na siebie, a ratownicy w ogóle nie zauważą tego faktu. Wielu z nich nie jest przygotowanych, żeby pomóc. Nie umieją obserwować, nie wiedzą gdzie i jak się ustawiać. Latem 2013 roku utonęło w Polsce rekordowo dużo osób. Według oficjalnych statystyk 709. Tak wielu ofiar nie było od lat. W 2010 roku na przykład w wodzie zginęło 369 osób. W latach wcześniejszych podobnie.
Dziennikarzy zainteresowanych sprawą prosimy o kontakt z Cywilnym Biurem Śledczym
Foto: mł. asp. Ewa Pietrzak Policja Węgorzewo