Bandyci terroryzują, podpalają samochody, strzelają, zastraszają świadków. Jak na Dzikim Zachodzie. Ostatnio zaatakowali siekierą. Na szczęście napadnięci schowali się za okutymi drzwiami.
W obawie przed napastnikami trzeba było jednak wywozić ich nocą. Co ciekawe w grupie oprychów są dziewczyny. Makabryczne sceny dzieją się w centrum wojewódzkiego miasta, przy ulicy Pomorskiej w Łodzi. Policja wie o wszystkim, ale wydaje się bezradna. Jeśli stróże prawa natychmiast czegoś nie zrobią poleje się krew. Samosąd zapowiadają zdesperowani, zastraszeni ludzie. Również bandyci, którzy nie mają oporów przed najgorszym używają coraz mocniejszych argumentów, aby zastraszyć tych, którzy składają na nich zawiadomienia. Czy prawo przestało bronić zwykłych ludzi?
Jedna z matek, której syn wielokrotnie uciekał przed rozszalałą dziczą twierdzi, że jeśli wymiar sprawiedliwości jej nie pomoże sama obroni chłopaka.
- Pozabijam bandytów w samoobronie - ostrzega. - Nieważne, że potem mnie wsadzą. Zrobię w końcu porządek z tą patologią, jeśli policja tego nie potrafi. Kobieta jest zdesperowana i nie ma się jej co dziwić, broni rodziny. Ostatnio jej syn i jego koledzy zostali zaatakowani siekierą. Umknęli w ostatniej chwili. Gdyby im się nie udało trupy byłyby już dzisiaj. Schowała chłopaka w bezpiecznym miejscu. Wyprowadził się z mieszkania, gdyż dalsze przebywanie w nim było dla niego niebezpieczne. Mieszkańcy całej okolicy boją się. Co ciekawe terroryzuje tylko jedna, za to wielodzietna rodzina. Część z rodzeństwa ma być zamieszana w handel narkotykami.
Więcej informacji o bandytach i niezwykle niebezpiecznej sytuacji przy ul. Pomorskiej, z której już niedługo może wyniknąć tragedia i rozlew krwi udziela Cywilne Biuro Śledcze. Zapraszamy do kontaktu zainteresowanych dziennikarzy. Dysponujemy kontaktem do kobiety opisanej w tekście.
Na zdjęciu ślady po ataku siekierą na okutych drzwiach.